Zacznijmy od eksperymentu. Sięgnij pamięcią 10 lat wstecz. Ile miałeś ubrań, mebli, samochodów, narzędzi, bibelotów? Teraz rozejrzyj się po swoim mieszkaniu. Ile rzeczy dokupiłeś w ciągu ostatniej dekady? Ile z nich było naprawdę potrzebnych i wartościowych? Uzbierało się tego trochę? Nie martw się, nie jesteś sam!
Niemal wszyscy mamy naturalną tendencję do ciągłego kupowania nowych rzeczy i chyba nigdy nie dochodzimy do momentu, w którym stwierdzamy: Mam już wszystko, czego potrzebuję. Wystarczy. Dość. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyną może być efekt Diderota.
Denis Diderot (1713-1784) – wybitny francuski filozof i pisarz epoki oświecenia – większość życia spędził w ubóstwie. Jednak w wieku 52 lat otrzymał spore pieniądze od Katarzyny Wielkiej w zamian za swoją bibliotekę. Oto znalazł się w nowej sytuacji: mógł zrobić coś więcej, niż zaspokajać jedynie potrzeby. Nie namyślając się długo, kupił nowy, szkarłatny szlafrok, co pociągnęło za sobą nieoczekiwane zdarzenia.
Konsumpcja i dążenie do spójności
Okazało się, że piękny szlafrok, zupełnie nie pasuje do reszty posiadanych przez niego przedmiotów i wizerunku skromnego filozofa:
Mój stary szlafrok stanowił jedno z otaczającymi mnie gratami. Z krytym słomą krzesłem, drewnianym stołem, wyszywaną tkaniną, sosnową deską, podtrzymującą kilka książek, z kilku zakopconymi sztychami bez ram, przyczepionymi na rogach do tejże tkaniny, pomiędzy tymi sztychami kilka zawieszonych gipsów tworzyło wraz z moim starym szlafrokiem najbardziej harmonijny obraz ubóstwa.
Ta zakłócona harmonia i brak spójności zaczęły niezwykle męczyć Diderota. Mógł oczywiście pozbyć się szlafroka, lecz zamiast tego… przystąpił do intensywnych zakupów, aby „podciągnąć” swój wizerunek. Stary chodnik zastąpił pięknym dywanem z Damaszku, a nad kominkiem pojawiło się ozdobne lustro. Krzesło kryte słomą wylądowało w sieni, a jego miejsce zajęło nowe, obite skórą. Do tego stojący zegar, rzeźby z brązu, szafa… I tak, krok po kroku, przybywało kolejnych rzeczy, a wszystko w odpowiedzi na brak spójności wywołany pierwszym zakupem. Diderot opisał to barwnie w ironicznym artykule pt. „Żale nad starym szlafrokiem, czyli przestroga dla tych, co posiadają więcej smaku niż pieniędzy„, zaś Grand McCraken – kanadyjski antropolog badający fenomen konsumpcji – ukuł termin efekt Diderota.
Okazuje się, że dążenie do spójności łatwo nas wpycha w spiralę konsumpcji:
- Poszedłeś kupić garnitur? Zapewne dokupisz jeszcze koszulę i krawat. Ach, i może jeszcze spinki.
- Nowa sukienka? To również nowe buty. I może jeszcze coś z biżuterii?
- Kupiłeś nowy rower? To teraz jeszcze jakiś fajny strój do jazdy, lepszy kask, nowe zapięcie, i…licznik. Tak – czas zacząć mierzyć przejechane kilometry oraz tempo.
- Wymieniłeś sofę w salonie na nową? To teraz trzeba wymienić fotele, a wkrótce potem komodę.
- Nowy telewizor? W dzisiejszych czasach konieczny będzie szybszy internet, itd.
Działa to wszystko mniej więcej tak:
Czy z tym trzeba walczyć?
Czy mam coś przeciwko zakupom? Ależ nie! Tłumaczę to w wielu miejscach, że w dbaniu o własne finanse wcale nie chodzi o minimalizm, ciągle samoograniczanie się czy rezygnację z przyjemności. Tu chodzi o coś zupełnie innego: o świadome wydawanie pieniędzy. Co mam na myśli?
Opisany powyżej efekt Diderota to tylko jeden z przejawów naszych odruchowych i nieświadomych reakcji na bodźce związane z zakupami. Sztaby badających konsumpcję naukowców doskonale znają nas pod tym względem, a wyniki ich badań są skwapliwie wykorzystywane przez speców od marketingu. Oprócz łączenia towarów w spójne zestawy, są jeszcze przecież uśmiechnięte rodziny w reklamach, chwytające za serce niemowlęta, piękne kolory, światło, muzyka, odwołania do męskiego ego czy kobiecej pogoni za pięknem. Wszystko po to, by nakłonić nas do impulsywnych zakupów. I jeśli z czymś warto walczyć, to właśnie z zakupami impulsywnymi, bo one sprawiają, że nasze portfele są puste, za to piwnice i mieszkania wyglądają jak składowiska odpadów.
A czym są zakupy świadome?
Po pierwsze: kupujemy wtedy, gdy nas stać. Oznacza to, że nie zaciągamy na zakupy żadnych pożyczek i kredytów, bo to jest po prostu głupie i bezlitośnie drenuje nasze kieszenie (zobacz też: Ugotujesz się jak żaba, czyli długi w naszych głowach). Zacytuję tu jednego z czytelników: Tylko frajer konsumuje na kredyt!
Po drugie: kupujemy to, co ma dla nas prawdziwą wartość. Zauważ, że nie piszę kupujmy wyłącznie rzeczy niezbędne. Nie zasypujmy się po prostu stosem bzdur, które szczelnie wypełniają nasze szafy, mieszkania, samochody i garaże. Za chwilę tym wszystkim zaczniemy się dusić. A przecież te same pieniądze możemy spożytkować o wiele lepiej. Odłożyć? Tak, w pewnych okolicznościach odłożyć. Ale również przeznaczyć świadomie na coś, co realnie poprawi jakość naszego życia lub będzie inwestycją w doświadczenia. Ciekawa podróż, dobra lektura, wymarzony koncert, inwestycja we własny rozwój przez uczestnictwo w jakimś kursie, itp. Robiąc tak zyskujemy podwójnie: mamy więcej miejsca w domu i szersze horyzonty w głowie 🙂
Jak skutecznie powstrzymać impulsywne zakupy?
Ponieważ sztaby marketingowców nieustannie myślą, jak wyciągnąć od nas więcej pieniędzy, pozostaje nam walczyć tą samą bronią: myśleć! Problem w tym, że impuls zakupowy potrafi być nagły, niespodziewany i tak przekonujący, że często nie zdołamy się oprzeć. I nie ma co liczyć na silną wolę. Jak wskazują badania Roya Baumeistera nasza silna wola działa trochę jak bateria. Po kilku aktach użycia – na przykład w celu powiedzenia „nie” kuszącemu towarowi – wyczerpuje się ona i w końcu ulegamy jednak pokusie. Chyba, że zrobimy sobie przerwę i naładujemy rezerwuar silnej woli dobrym odpoczynkiem i posiłkiem. W każdym razie lepiej sięgnąć po rozwiązania bardziej „systemowe”.
W mojej rodzinie stosujemy kilka różnych metod, by nie wydawać pieniędzy na bzdury:
– oczywiście prowadzimy budżet i planujemy zakupy,
– unikamy rodzinnych wypadów do centrów handlowych w niewiadomym celu,
– nie robimy zakupów „na głodniaka”, itp.
Źródło: https://marciniwuc.com/